Ekstraklasa piłkarska - porażka "Jagi", wygrana Śląska, ciaśniej w czołówce
Spotkanie w Mielcu rozpoczęło się po myśli lidera, gdyż w 12. minucie portugalski pomocnik Nene dał gościom prowadzenie.
Jeszcze w pierwszej połowie wyrównał jednak Białorusin Ilja Szkurin, który zdobył 15. gola w sezonie i w klasyfikacji strzelców ustępuje tylko Hiszpanowi Erikowi Exposito ze Śląska - 17.
O sukcesie gospodarzy zdecydowało pierwsze 10 minut po przerwie, kiedy do bramki "Jagi" trafili Mateusz Matras i Łukasz Gerstenstein, wypożyczony do Stali ze... Śląska, dla którego ten gol może mieć duże znaczenie. Kwadrans przed końcem rozmiary porażki zmniejszył Angolańczyk Afimico Pululu.
Jagiellonia przegrała w Mielcu po raz pierwszy od powrotu Stali do ekstraklasy w 2020 roku. Z kolei gospodarze przerwali na sześciu serię meczów ligowych bez zwycięstwa.
Obie drużyny były w sobotni wieczór osłabione - wśród mielczan zabrakło pauzujących za kartki kapitana Krystiana Gettingera i innego obrońcy - Holendra Berta Esselinka, ale też... trenera Kamila Kieresia, który nie mógł kierować zespołem spod linii bocznej, a ekipa z Białegostoku musiała sobie radzić bez także zawieszonego z tego samego powodu kapitana Tarasa Romanczuka.
Jagiellonia, która wygrała tylko jedną z ostatnich pięciu potyczek w ekstraklasie, ma 56 punktów i trzy kolejki przed końcem sezonu o dwa wyprzedza Śląsk.
Wrocławianie odrobili część start do lidera wygrywając w Łodzi z żegnającym się z ekstraklasą - ŁKS 2:1.
W tym spotkaniu też musieli odrabiać straty. Miejscowi prowadzili od 53. minuty, kiedy rzut karny na gola zamienił Hiszpan Dani Ramirez. Dla gości gole zdobyli Ukrainiec Jegor Macenko w 71. minucie i rezerwowy Piotr Samiec-Talar w 76.
W 82. minucie Macenko otrzymał drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartkę, ale ŁKS nie potrafił wykorzystać przewagi liczebnej.
"Uważam, że z przekroju całego spotkania wygraliśmy zasłużenie i dalej jesteśmy w grze o wysokie cele. Drużyna pokazała świetny mental i jest to budujące przed końcówką sezonu. Teraz najważniejsza jest głowa, bo rozpoczynamy przygotowania do piątkowego meczu z Cracovią. Dziękujemy kibicom, że byli dziś z nami. Słyszeliśmy ich doping i jedziemy razem po kolejne zwycięstwa" - ocenił Jacek Magiera, trener Śląska, który wygrał dopiero po raz trzeci wiosną i przed tą kolejką był, obok Ruchu Chorzów, najgorzej punktującą drużyną ligi.
Drużyna z Łodzi jest pierwszą z trzech, które opuszczą ekstraklasę. Kolejny pobyt ŁKS w krajowej elicie znowu trwał tylko rok.
"Zdaję sobie sprawę, że nie osiągnąłem celu, który przede mną postawiono. To będą dla nas trzy trudne mecze, które zostały do końca rozgrywek. Dla mnie to będzie duży egzamin. Chciałbym, by pomimo naszej sytuacji cały czas iść do przodu i się rozwijać. Zdaję sobie jednak sprawę, że teraz to będzie bardzo trudne" - zaznaczył szkoleniowiec ŁKS Marcin Matysiak.
W trudnej sytuacji jest też - mimo piątkowego zwycięstwa nad Lechem Poznań 2:1 - Ruch Chorzów. "Niebiescy" zajmują przedostatnie, 17. miejsce i na trzy kolejki przed zakończeniem sezonu tracą siedem punktów do pierwszego zespołu spoza strefy spadkowej - Puszczy Niepołomice, którą czeka w poniedziałek mecz w Szczecinie z Pogonią.
Ruch, podobnie jak ŁKS beniaminek, pozostał w grze o utrzymanie dzięki pierwszej w sezonie wygranej dwóch kolejnych meczów. Duży krok w tym samym kierunku zrobiła w piątek Cracovia, która z bagażem pięciu goli odprawiła będącego rewelacją rundy Górnika.
Zabrzan "wypunktowali" Patryk Makuch (4.), Otar Kakabadze (53.), Kamil Glik (68.) i Jani Atanasov (84.), a do tego samobójcze trafienie zaliczył Rafał Janicki (43.).
"Widać było zdecydowanie większą determinację zespołu, który walczy o utrzymanie, a zabrakło Górnika, który pokazałby, że jest to mecz, w którym walczy się o europejskie puchary" - skomentował trener gości Jan Urban.
Lech, będący przed tą kolejką wiceliderem, pozostał z 52 pkt, a Górnik nadal ma 51. Wyprzedził ich Śląsk, a w niedzielę tego samego może dokonać mająca 50 "oczek" Legia, która podejmie Radomiaka.
W coraz gorszej sytuacji jest Raków Częstochowa. Obrońcy tytułu ulegli w Lubinie Zagłębiu 0:2 i z dorobkiem 49 punktów pozostali na szóstym miejscu. Powtórzenie historycznego sukcesu sprzed roku jest już praktycznie niemożliwe, a mocno oddala się szansa na kolejny występ w europejskich pucharach.
"Zawiedliśmy siebie i kibiców. Zabrakło nam błysku, jakości indywidualnej oraz skuteczności przy stałych fragmentach gry czy dośrodkowaniach" - skomentował trener gości Dawid Szwarga.
Po czwartkowym triumfie Wisły Kraków w Pucharze Polski, przepustkę do Europy z ekstraklasy otrzymają tylko trzy czołowe zespoły.
W niedzielę poza meczem w Warszawie, w ważnych dla układu dolnej części tabeli Warta Poznań podejmie w Grodzisku Wlkp. Widzew Łódź, a otwierająca strefę spadkową Korona Kielce zagra z Piastem Gliwice. Dokończenie tej serii - w poniedziałek w Szczecinie.(PAP)
pp/ krys/